Quantcast
Channel: Szczęściem jest być Kobietą.
Viewing all 139 articles
Browse latest View live

Poradnik ślubny - Koszyczek ratunkowy

$
0
0
Łazienkowy koszyczek ratunkowy - zbędny wydatek czy jednak coś, co się przyda? Moim zdaniem zdecydowanie druga opcja!  Na naszym weselu koszyczek się sprawdził, sporo rzeczy z niego zostało użytych. Na żadnym z wesel, na których byłam, tego typu 'gadżetów' nie było, więc chciałam, aby na naszym weselu takie udogodnienie dla gości było. Ja, kiedy idę na wesele, zawsze mam przy sobie np. zapasowe rajstopy, bezbarwny lakier do paznokci, jeśli pójdzie mi oczko w rajstopach, plastry, igłę i nitkę itp., ale ja mam tak zawsze, wolę być w każdej sytuacji zabezpieczona. :) Wiem, że śpiesząc się na wesele można czegoś zapomnieć i wtedy taki koszyczek może okazać się zbawienny. Jesteście ciekawi, co w naszym koszyczku się znalazło?


Koszyczek ratunkowy postawiliśmy w damskiej toalecie, jeśli boicie się, że mogą się do niego dobrać dzieci, warto postawić go gdzieś wysoko, albo przekazać np. do recepcji, z tym, że wtedy na pewno mniej osób z niego skorzysta. Co może się w nim znaleźć?

* antyperspirant w spray'u,
* grzebień,
* plastry,
* nitki (mogą być dwa kolory: czarna i biała), igła i nożyczki,
* podpaski, tampony,
* gumy do żucia,
* wsuwki, gumki do włosów,
* tabletki typu: apap, stoperan,
* pilniczek do paznokci,
* chusteczki odświeżające,
* patyczki kosmetyczne,
* próbki perfum,
* dwie pary rajstop w rozmiarze 2 i 3,
* mały lakier do włosów,
* woda utleniona,
* krem do rąk,
* bezbarwny lakier do paznokci,
* bibułki matujące.

Bibułek oraz rajstop w naszym koszyczku nie było, zapomnieliśmy o tym, ale na pewno się przydadzą. Ja na własnym weselu bez bibułek matujących bym nie przeżyła, całe szczęście, że miałam je w swoim prywatnym niezbędniku.
Jeśli chodzi o koszt takiego koszyczka, całość nas wyszła ok. 100 zł. 




Jeśli macie chęć na swoim weselu wykorzystać ten pomysł, to niżej wklejam wierszyk, który możecie wydrukować na etykietce i przywiązać ją wstążkami do koszyczka, np. tak, jak zrobiłam to ja.

"Państwo Młodzi są rozważni,
więc Niezbędnik Wam serwują.
I niech Gości nic nie drażni,
niech do rana wciąż balują."


Co sądzicie o takim 'gadżecie'? Tak, jak wspominałam wyżej, kilka osób nam mówiło, że koszyczek to na prawdę świetny pomysł, kilku osobom się przydał - to najważniejsze. Na pewno nie żałujemy wydanych na niego 100 zł. :) 

Życzę dobrej nocy.
____________________________________________________________________

                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO




Poradnik ślubny - ankiety weselne dla gości

$
0
0
Ostatni post ze ślubnej serii był o koszyczku ratunkowym, dziś o kolejnym ciekawym dodatku weselnym - o ankietach. Cóż to takiego? Ankiety, to nic innego jak zdania, które mają dokończyć nasi goście. Po co je zrobiliśmy? Po to, aby sprawdzić, jak nasi goście bawią się na weselu, ile czasu nas znają, jakie mają rady na udane małżeństwo. Pomysł jak dla nas był rewelacyjny i sporo osób ankiety wypełniło. 


Pomysł stworzenia w ankiet zrodził się w mojej głowie po przeszukiwaniu inspiracji ślubnych w Internecie. Powiedziałam o tym od razu mojemu mężowi, który stwierdził, że pomysł jest na prawdę fajny i wziął się za tworzenie ankiet. Zrobił je w PhotoShopie i bazował na ankietach znalezionych w internecie, oraz dodał coś od siebie, jak to artysta. :) Ankiety zrobiliśmy tydzień przed ślubem, wydrukowane zostały na sztywniejszym papierze. Wydruk ok. 60 sztuk kosztował nas bodajże 30 zł. Co mieściło się na ankietach?


Jak widać na zdjęciu powyżej, na początku chcieliśmy zapytać o dane gościa, który wypełnia ankietę, następnie padło pytanie o to, w jaki sposób dotarł na nasze wesele, chcieliśmy, aby było zabawnie, dlatego znalazły się tam różne środki transportu, m.in. rower, samolot czy statek. Kolejna sprawa to okres czasu, jaki zna nas gość, odpowiedzi padały różne, typu: 'od pampersa'. :) Następne pytania to tak na prawdę meritum ankiety, czyli rady na dobre małżeństwo. Odpowiedzi były zarówno zabawne jak i poważniejsze, takie od serca. Ostatni punkt to skala, która ma określić, jak bawi się gość na naszym weselu - można domyślić się, która liczna była zakreślona, nawet były dopisywane kolejne, i o to właśnie nam chodziło! :)

Czy ankiety się sprawdziły? Jak najbardziej! Zapomnieliśmy tylko o jednej sprawie.. Jeśli chcecie mieć ankiety na swoim weselu, to pamiętajcie o ważnej sprawie, o pudełku do wrzucania wypełnionych kartek. My o tym zapomnieliśmy, niektórzy goście pytali nas, gdzie mają je włożyć, koniec końców wkładali je do księgi gości, obok swoich wpisów. 

Teraz niespodzianka dla przyszłych panien młodych - jeśli chcecie mieć na swoim weselu taką ankietę, jak nasza, to zapraszam do kontaktu mailowego: ewelinaa_166@wp.pl. Prześlijcie mi Wasze imiona, a ja odeślę Wam gotowy wzór ankiet. Taka propozycja z mojej strony sprawdziła się w przypadku zawieszek na wódkę, do tej pory dostaję Wasze pytania o nie i przesyłam Wam etykietki do druku.

Przy okazji zapraszam Was na wyprzedaż ubrań, którą zrobiłam na Facebooku: KLIK

____________________________________________________________________

                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO






cztery lata bloga

$
0
0
Witajcie, dziś mam dla Was trochę prywaty. Wczoraj był wyjątkowy dla mnie dzień, ponieważ mieliśmy z mężem naszą pierwszą, ślubną miesięcznicę, ale... była też inna miła okazja, jaka? Czwarte urodziny bloga! Tak, blog www.enamour.pl ma już 4 lata, od czterech lat jest dla Was miejsce w moim życiu. Pamiętam moje początki, to, jak martwiłam się, czy ktokolwiek moje słowa przeczyta, zobaczy zdjęcia, napisze komentarz. Martwiłam się liczbą osób na Facebooku, spisywałam czasem blog na straty, ale po jakimś czasie zaczęłam dostawać tak wiele ciepłych słów od Was, że blog jest i będzie istniał, mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas. Marzy mi się prowadzenie bloga przez kolejne ważne, życiowe etapy: ciąża, rozwój dziecka, chciałabym, żeby to była potem pamiątka dla dzidziusia, który będzie mógł przeczytać, o tym, jak jego mama przechodziła ciążę. Blog jest dla mnie, jak pamiętnik, chcę zapisywać tu wszystko to, co jest dla mnie ważne, jeśli jeszcze mogę dzielić się tym z innymi, to radość jest podwójna!


Blog towarzyszył mi w wielu ważnych życiowych sprawach, pisałam Wam m.in. o tym, że mój Ukochany mi się oświadczył, świętowaliście ze mną moje urodziny, obronę licencjatu, obronę pracy magisterskiej i przede wszystkim byliście ze mną podczas jednego z najważniejszych dni w naszym wspólnym życiu, przy naszym ślubie. Może nie byliście przy mnie osobiście, ale wiem, że byliście duchem że myśleliście o nas, cieszyliście się z nami tym dniem, czekałyście aż zdam relację z tych dwóch, ważnych dla nas dni, aż dodam zdjęcia, widać to po komentarzach, jakie mam pod zdjęciami, oraz pod postem, który pojawił się na blogu kilka dni po ślubie, nie spodziewałam się, że ktoś może wzruszyć się przez to, co wtedy napisałam. :) Dostawałam mnóstwo słów wsparcia na Facebooku i na moim Instagramie, w momencie, kiedy dzień przed obroną magisterki czy dzień przed ślubem byłam zła z na cały świat, Wasze rady i wsparcie bardzo mi pomagały! Na Instagramie mam na prawdę mnóstwo 'instakumpel', chociaż, że Was nie znam osobiście (oprócz trzech osób, które udało mi się poznać), to cieszę się, że Was mam, zawsze dostanę miłe słowo, dobrą radę, czuję, że w realnym życiu, nie tym internetowym, byłybyśmy na prawdę dobrymi koleżankami. Ja na prawdę bardzo lubię z Wami rozmawiać, odpowiadać na Wasze komentarze, czasem jest to zwykły uśmiech czy podziękowanie za miłe słowo, ale zawsze staram się zostawić odpowiedź, nie chcę, żeby ktokolwiek pomyślał, że Was olewam, bo tak nie jest. :) Staram się przed Wami otwierać, żebyście poznali mnie jak najlepiej i mogli się ze mną zaprzyjaźnić, chociaż wirtualnie. Oczywiście są pewne granice prywatności, nie wszystko chcę zdradzać, ale uważam, że i tak sporo o mnie wiecie. :) Najbardziej się cieszę z tego, jak mnie odbieracie, wiele razy dostałam tak wiele przemiłych słów od Was, że siedziałam z wielkim bananem na twarzy i cieszyłam się, czułam radość w sercu, że osoby, które mnie tak na prawdę nie znają, piszą mi tak miłe rzeczy. Nie będę tu tych słów przytaczać, bo nie chcę, żeby ktoś uważał, że się przechwalam, czy uważam za nie wiadomo kogo, bo tak nie jest, jestem sobą i chyba właśnie to we mnie doceniacie. :) Komentarze od Was są dla mnie na prawdę ważne, jestem dość zakompleksioną osobą, więc dziękuję Wam, Wasze słowa mnie podbudowują, przynajmniej na chwilę. :) 

Powiem szczerze, że nie lubię wracać do moich starych wpisów, są gorzej napisane a o zdjęciach nie wspomnę, czasem mam chęć je wszystkie usunąć, ale z drugiej strony... jestem osobą sentymentalną, więc ciężko mi się z nimi rozstać, dla mnie wszystko jest pamiątką. :) Spoglądając na moje stare wpisy, widzę, jak się zmieniłam, jak dojrzałam. Nie nazwę siebie perfekcjonistką, bo taka nie jestem, dużo jeszcze muszę się nauczyć, jeśli chodzi o dobre prowadzenie bloga i robienie zdjęć, ale myślę, że nie same zdjęcia i idealnie napisany tekst jest ważny, ważne jest to, kto ten blog prowadzi i jak wiele serca w niego wkłada. 

Wiem, że statystyki nie są ważne, ale chcę bardzo podziękować za to, że jest Was tak wiele ze mną, nie wiem, co sprawia, że cały czas czytacie tego bloga, bo jest zwyczajny, 'tyłka nie urywa' a jednak nadal jesteście, dziękuję Wam! 

Ukłon w Waszą stronę, jeśli udało Wam się to wszystko przeczytać. Musiałam to z siebie 'wyrzucić'. :)


                                                 ____________________________________________________________________
   
Pamiętajcie, że jeśli macie do mnie jakieś pytania, to śmiało piszcie na mój mail, podany jest w zakładce 'kontakt'. Może na pytania odpowiem w poście, może chcecie zapytać o coś, co dotyczy ślubu, może pytania na temat pisania pracy licencjackiej czy magisterskiej (tylko nie ciągłe pytania o tytuły moich prac.. ;p) ? Może macie propozycje tematów na posty? Piszcie śmiało!

____________________________________________________________________


                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO


Nowości #60

$
0
0
Dobry wieczór. Ostatnio na Facebooku i Instagramie wspominałam Wam, że jadę do Warszawy odwiedzić moją siostrę, przy okazji zrobiliśmy zakupy w Arkadii i w Ikei. Obkupiłam się zarówno ja, jak i mój mąż. W Ikei kupiliśmy tylko kilka rzeczy dla siebie, resztę dla mojej siostry, zrobiliśmy jej w prezencie wyprawkę do mieszkania, ale już tego pokazywać nie będę, bo ona ma te rzeczy u siebie. Chciałam Wam swoje zakupy pokazać w formie filmiku, nawet dziś nagrałam go, ale niestety jakość była niezadowalająca, do tego dźwięk był ledwie słyszalny.. Dlatego też są zdjęcia. Zapraszam. :)



Na początek biżuteria, w Sinsay'u bardzo spodobały mi się dwa naszyjniki, miałam problem z wyborem, dlatego wzięłam dwa. Naszyjniki idealnie będą pasowały do bluzek, które kupiłam. Kolorowy naszyjnik kosztował 25 zł a srebrny 30 zł. Niesamowicie mi się podobają!


Podczas tych zakupów postawiłam sobie cel: szukanie prostych i jednolitych, luźnych bluzek. Prawie wszystkie takie są, oprócz tej w paski, którą kupiłam w Reserved za 30 zł. Kolejne bluzki, czyli czarna i beżowa to bluzki z H&M, kosztują 40 zł za sztukę, mam już taką samą, ale w kolorze szarym, bardzo lubię je nosić, dlatego kupiłam inne kolory. Czarna wygląda bosko z kolorowym naszyjnikiem, już przymierzyłam. :) Niebieska bluzka jest z Sinsay, kosztowała 20 zł, to taki luźny 'zwyklak'. Ostatnia bluzka to taki grafitowy melanż, jest z Diverse'a i kosztowała po przecenie -35% ok. 30 zł. 


Na zdjęciu poniżej widzicie szalik, który niesamowicie mnie zauroczył! Kupiłam go w Croppie, aktualnie trwa promocja -40% z kodem z Facebooka, kosztował 25 zł. Szalik jest duży i przyjemny. Jak za Croppem nie przepadam, tak ten szalik mnie całkowicie w sobie rozkochał. Obok szalika jest czapka, którą sobie do niego dobrałam. Pochodzi ona z Sinsay, kosztowała 20 zł, jest przeplatana srebrną nitką, jest po prostu urocza. :)


Będąc w Arkadii usilnie szukałam fajnych spodni z wysokim stanem, byłam z siostrą chyba w pięciu sklepach i nic... Dopiero w Tally Weil znalazłam to, co chciałam, ze sklepu wyszłam z trzema parami spodni. Na spodnie była promocja -20%, więc udało się zapłacić trochę taniej. Najbardziej zadowolona jestem ze spodni po lewej stronie, na nogawkach mają dziurę i zadarcia, tył jest natomiast gładki, kosztowały 140 zł. Spodnie obok są gładkie, nie posiadają dziur itp, jedyne to, co je wyróżnia, to ćwieki na kieszonkach z przodu i z tyłu. Spodnie wydają się być z porządnego materiały i kosztowały 160 zł - 20% oczywiście. Ostatnimi spodniami, jakie kupiłam, są klasyczne czarne rurki, z wysokim stanem oczywiście, kosztowały 80 zł.


Przy okazji tego postu, pokażę Wam też marynarkę, którą kupiłam jeszcze przed ślubem, miałam założyć ją w razie deszczu na suknię ślubną, ale nie miałam takiej potrzeby. Marynarka jest z Reserved, kosztowała 150 zł, wygląda świetnie zarówno z jeansami, jak i z eleganckimi sukienkami. 


Dość dawno nie pokazywałam żadnych zakupów z lumpeksów, bo szczerze mówiąc, to nie wynajduję tam ostatnio nic ciekawego.. W ręce wpadły mi tylko dwie rzeczy: włochaty sweterek H&M za 5 zł, będzie idealnie wyglądał z tymi rurkami z dziurami i torebka, która podobała mi się w sklepie, a teraz sama nie wiem, co o niej myśleć.. Kosztowała tylko 10 zł, więc jeśli nie będę jej nosić, to dużo pieniędzy nie stracę. 


Na koniec zostawiam Wam zakupy z Ikei, tak, jak wspominałam, jest tego niewiele. Mój szał na Ikeę już dawno się uspokoił, szalałam, jak byłam tam pierwszy raz, nakupowałam sporo ozdób do mieszkania, teraz kupiłam tylko to, co faktycznie było nam potrzebne. Jeśli będziemy mieć większe mieszanie, to na pewno wybierzemy się na większe zakupy, bo jeśli chodzi o wystrój mieszkania, to ten sklep ma na prawdę świetny asortyment! W Ikei kupiliśmy lustro, ponieważ poprzednie się zbiło, kosztowało 30 zł, trzy bieżniki - każdy po 13 zł, karafkę, którą mam zamiar traktować jako wazon do kwiatów, kosztowała 5 zł, kubeczki po ok. 3 zł. Kupiliśmy też malutką patelnię i podstawki pod gorące naczynia.Będąc przy temacie Ikei, na Facebooku trwa malutki konkurs dla Was.


Co ostatnio sobie kupiłyście ciekawego? 
Ja dawno nie zrobiłam tak dużych zakupów, ale udało się odłożyć na nie trochę pieniędzy.
____________________________________________________________________


                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO


video urywki z naszego ślubu

$
0
0
Witajcie. Dziś kolejny bardzo ważny dla mnie wpis. Chcę pokazać Wam wideo urywki z naszego ślubu i wesela. Na Instagramie zamieściłam kilka 'zajawek', Wasza reakcja była niesamowita, bardzo mnie zaskoczyła. Jesteście po prostu cudowni! Długo wahałam się nad napisaniem tego wpisu, nad zamieszczeniem filmu, bo jest to jednak prywatna sprawa, ale Wasza reakcja i to, że cały czas jesteście ze mną, sprawiło, że spędziłam kilka godzin nad ucinaniem płyty i jest, 8-minutowy filmik z naszego ślubu i wesela (udało mi się to dzięki Ewelinie, która podpowiedziała mi, w jakim programie mogę to zrobić, bo movie maker nie dał sobie rady). Nie zwracajcie zbyt szczególnej uwagi na montaż, po prostu pocięłam płytę, jest poucinana muzyka, ale ja nie umiem sama nic wstawiać, więc niech jest, jak jest! :) Nie przedłużając, zapraszam Was na urywki naszego ślubnego filmu. Mam nadzieję, że zaspokoję ciekawość wszystkich osób, które tak bardzo tym tematem są zainteresowane. :) Dla nas ta płyta była bardzo emocjonująca, wzruszałam się na niej kilka razy, zwłaszcza w momencie, kiedy w tle słychać wiersz, który napisał dla nas mój tata i odczytał go w Kościele. Miłego oglądania! 


____________________________________________________________________

                                                              Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO




Z pamiętnika młodej żony - niezbędnik Panny Młodej

$
0
0
Dziś kolejny post ze ślubnej serii, jak możecie zauważyć, zmieniłam tytuł posta, a to dlatego, że tym razem są to moje wspomnienia, wiec będzie 'z pamiętnika'. :) Wielokrotnie dostawałam od Was pytania odnośnie tego, czy miałam swój ślubny niezbędnik, co się w nim znajdowało i gdzie go trzymałam. Chcecie dowiedzieć się, co podczas wesela 'ratowało' mi życie? Jeśli tak, to zapraszam!



W czym trzymałam rzeczy, które musiałam mieć na weselu? Wszystko zapakowałam w beżową torebkę (). Jest ona spora, przez co pakowna i zmieściło się do niej wszystko to, co chciałam mieć ze sobą. 


Gdzie trzymałam swój niezbędnik? Torbę zostawiłam w pokoju na sali weselnej, spała w nim moja przyjaciółka, więc wszystko było pod kluczem, w każdej chwili mogłam tam iść i spokojnie użyć rzeczy z torebki.

Co mieściło się w torebce?
* antyperspirant w spray'u,
* grzebień,
* plastry,
* nitki i igła,
* gumy do żucia,
* wsuwki, gumki do włosów,
* tabletki typu: apap, stoperan,
* pilniczek do paznokci,
* chusteczki odświeżające,
* kilka patyczków kosmetycznych i kilka wacików,
* perfumy,
* białe pończochy,
* krem do rąk,
* bezbarwny lakier do paznokci,
* bibułki matujące,
* zapasowa bielizna (tak, miałam ze sobą zapasowe gatki, gdyby te, które miałam na sobie byłyby niewygodne :D),
* cień do brwi, pędzelek, puder,
* chusteczki higieniczne.

Co faktycznie sprawdziło się podczas wesela? Bibułki matujące!!! Podczas mojego wesela było dość gorąco, przez co ja co chwilę miałam spoconą twarz, bibułki matujące dosłownie mnie ratowały. Idealnie się sprawdziły, nie wiem, jak bez nich dałabym radę. :) Użyłam też raz antyperspirantu dla odświeżenia, przydały się też chyba wsuwki i perfumy.

O czym zapomniałam? Zapomniałam o lakierze do włosów, nie był mi niezbędny, ale przydał się, miała go na szczęście moja przyjaciółka, miała też spray utrwalający do makijażu, więc psiknęłyśmy ze dwa razy, chociaż trzymał się on całą noc. Nie miałam też przy sobie żadnej pomadki, na szczęście tym razem spisała się świadkowa. Więcej chyba nic nie zużyłam z mojej torby a tyle do niej napakowałam, ale ja zawsze muszę mieć wszystko ze sobą. :)


Miałyście na swoim weselu taki niezbędnik?
Co Wam się przydało? O czym zapomnieliście?

____________________________________________________________________

                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO


lipiec i sierpień '15 w zdjęciach

$
0
0
Wpisy z przeglądem instagramiowych zdjęć pojawiły się kilka razy, niestety nie były one systematyczne.. Na Facebooku wiele z moich czytelniczek napisało, że chętnie zobaczą taki wpis, gdyż nie posiadają konta na Instagramie i mnie tam nie śledzą. Zdjęcia na tej aplikacji dodaję prawie codziennie, więc serdecznie Was zapraszam na mój profil. W dzisiejszym wpisie zobaczycie zdjęcia z lipca i sierpnia, będzie przeważać głównie tematyka ślubna, ale jak wiecie, lipiec był bardzo ważnym dla mnie miesiącem, więc nie mogło być inaczej. :)


Zaczynamy! Będzie to dość długi post. :)



1. Pierścionek, który dostałam wtedy jeszcze od Narzeczonego za obronę magisterki. | 2. Selfie | 3. Nasze tablice na samochód do ślubu. | 4. Przypinki na dziewczyn, które uczestniczyły w moim wieczorze panieńskim. | | 5. Mój pierścionek zaręczynowy, pięknie błyszczący po polerowaniu u jubilera. | 6. Wieczór panieński. | 7. 8. Prezenty od moich kochanych dziewczyn. | 9. Zdjęcie tuż po wizycie w szpitalu, maszyna przeszyła mi palec, złamała się igła, która utknęła w kości.. | 10. Mój mąż gotuje - ser camembert w panierce i kotlet, który został zrobiony z resztki panierki (jajko + bułka tarta) | 11. Pierwsza ślubna kartka. | 12. Pierwszy prezent ślubny od naszej znajomej. | 13. Paznokcie ślubne.


1. Cukierki dla dzieciaków, które były rozdawane pod blokiem. | 2. Łazienkowy koszyczek ratunkowy. | 3. Ustawianie winietek na sali. | 4. Było pięknie. ♥ | 5. Dzień ślubu. ♥ | 6. Wiązanka | 7. Już jako "Państwo M." | 8. Selfie ze świadkami. | 9. Moje ulubione zdjęcie (mojej mamy i męża też). :) | 10.Tuż po wyjściu z Kościoła. | 11. Selfie przed sesją ślubną. | 12. Moja piękna suknia ślubna. | 13. Z mężusiem. ♥


1. Gorzka wódka, gorzka... | 2. Tort :) | 3. Sesja ślubna. | 4. Nasze poprawiny. | 5. Panna Młoda. | 6. Piękne ślubne ujęcie. | 7. Winkowanko z teściową. | 8. Prezent od męża. | 9. ♥ | 10. Rzucanie kieliszkiem. :) | 11. Maluszek. | 12. Spotkanie z Instagramową znajomą. :) | 13. Zdjęcie sprzed 6 lat. ♥ 


1. Z mężem w Warszawie. :) | 2. Pizza zrobiona przez szwagra, mmniam, 'Nadwiślański świt'. | 3. Z siostrą. :) | 4. Ikea | 5. Trzytygodniowy mąż. ♥ | 6. Pierwsze nasze ślubne zdjęcie. | 7. Miesięcznica w ulubionej restauracji. | 8. Wreszcie wydrukowałam sobie na pamiątkę moje prace! | 9. Wierszyk, który napisałam dla mojego męża, byliśmy wtedy trzy miesiące razem a wiersz napisałam w kilka minut na lekcji chemii. :) | 10. Moja praca. | 11. Selfie | 12. Otwórz usta, pobierz wymaz, zostań dawcą! | 13. Aktualne włosy.


Dajcie mi znać, czy lubicie takie posty, to na pewno postaram się o nie częściej. :)

Miłego wieczoru.
____________________________________________________________________

                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO



Mój codzienny makijaż

$
0
0
Dawno nie było na blogu wpisu na temat mojego makijażu, postanowiłam wreszcie zrobić jego aktualizację! Mój makijaż od ostatniego wpisu, który pojawił się ponad dwa lata temu, trochę się zmienił. Przede wszystkim zmieniłam kształt brwi, postawiłam na naturalny makijaż i wdrożyłam kosmetyki mineralne. Chcecie dowiedzieć się, czego używam do codziennego makijażu? Jeśli tak, to zapraszam!


Moim ulubieńcem, jeśli chodzi o podkład, bez zmiennie od prawie dwóch lat jest podkład mineralny. Jest naturalny i delikatny dla skóry. Po prostu go uwielbiam i na tę chwilę nie zamieniłabym go na nic innego. O tym, jaki kolor podkładu wybrałam (czym go nakładam) i więcej informacji na jego temat możecie przeczytać w TYM wpisie (we wpisie tym zamieściłam informacje o wszystkich kosmetykach mineralnych, które dziś Wam pokazałam).



Zawsze po nałożeniu podkładu, nakładam cień na powieki, aby wyrównać ich koloryt. Zawsze wybieram jasny cień, najczęściej jest on z Marizy w kolorze śmietankowym albo mineralny cień Annabelle Minerals w kolorze vanilla. Często też podkreślam załamanie powieki, używam do tego brązowego cienia, którym maluję brwi, ale o tym niżej.


Jeśli chcę dodać trochę błysku na powiekach, to nakładam na nie najjaśniejszy cień z testera Astor lub cień Manhattan w kolorze off - white.


Będąc w temacie oczu - czas na brwi. Jak wiecie, mam w brwiach ubytki, troszkę czasu muszę poświęcić na to, aby doprowadzić je do ładu. To, jak teraz wyglądają moje brwi, mi się podoba, nie jest idealnie, bo nie są symetryczne, jedna powieka jest bardziej opadająca, czasem ciężko je wyrysować, ale chyba nie jest najgorzej. Na pewno jest lepiej, niż było. Do brwi używam cienia z Inglota o numerku 327.


Przejdę teraz do róży, najczęściej używam któregoś z trzech poniższych. Najbardziej podoba mi się róż z essence o numerze 10 i to on przeważnie gości na moich policzkach, zużywam już bodajże trzecie opakowanie, środkowy jest z wibo - numerek 5 a ostatni z Annabelle Minerals, jest w kolorze romantic. 


W sumie od dość niedawna na policzkach codziennie mam bronzer. W moim zbiorze mam dwa: pierwszy jest z Essence, jego numerek to 10, ma delikatny kolor i ciężko jest nałożyć go za dużo. To ten bronzer najczęściej mam na policzkach. Drugi nakładam rzadziej, jest w intensywniejszym kolorze i wystarczy lekkie muśnięcie pędzlem, aby kolor na policzkach był intensywny. Ten bronzer jest ze Sleeka.


Od jakiegoś czasu na moich rzęsach gości tusz Eveline volumix fiberlast. Czy jest moim ulubieńcem? Nie do końca. Wydaje mi się, że lepiej sprawdzał się tusz z Lovely Pump Up i chyba znów do niego wrócę, jeśli ten zużyję. 


Poniżej możecie zobaczyć mój codzienny makijaż. Na Instagramie dostawałam już kilkukrotnie pytania o to, czym podkreślam brwi, więc teraz macie cały mój makijaż 'w pigułce'. :)


Jak wygląda Wasz codzienny makijaż?
Jakich kosmetyków do niego używacie?


                                               ____________________________________________________________________
         
                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO




Hybrydy - co jest potrzebne? Plusy i minusy tego manicure.

$
0
0
Coraz więcej osób zaczyna we własnym zakresie robić sobie paznokcie hybrydowe. Przyznam szczerze, że wolałam wydać raz więcej pieniędzy niż chodzić co dwa tygodnie na manicure do osoby, która je wykonuje, płacąc przy tym co najmniej 30 - 40 zł, a tyle kosztuje jeden, dobry lakier. Tematem hybryd zainteresowałam się rok temu, jednak dopiero od jakiegoś czasu, po dobraniu odpowiednich lakierów, wychodzą mi one dużo lepiej. 



Co jest potrzebne do wykonania paznokci hybrydowych? Przede wszystkim lampa UV bądź LED. Bez lampy paznokci hybrydowych nie wykonamy. Gdzie można kupić lampę? Ja swoją kupiłam na Allegro, w zestawie były też lakiery hybrydowe Cosmetics Zone, polerki, pilniczki, patyczki, separatory, cleaner, aceton i waciki - zestaw kosztował bodajże 160 zł. Która lampa jest lepsza UV czy LED? Ja mam doświadczenie tylko z lampą UV, u mnie sprawdza się dobrze, lampa LED na pewno jest lepsza przez to, że lakier utwardza w ciągu ok. 30 sekund, UV potrzebuje na to 2 minut, dodatkowo w lampie UV trzeba co jakiś czas wymieniać żarówki. Lampa LED jest też dużo mniejsza, myślę nad zakupem takiej lampy, ale to dopiero za jakiś czas. 


Kolejną oczywistą sprawą są lakiery hybrydowe. Co jest niezbędnym minimum do wykonania manicure? Baza, lakier i top. Ja posiadam lakiery firmy Cosmetics Zone oraz Semilac, z tej firmy mam też bazę i top, jestem zadowolona. Potrzebny jest też Remover do usunięcia skórek.



Kolejna kwestia to pilniczki do nadania kształtu paznokciom oraz polerki, aby lekko zmatowić płytkę paznokcia, przez co lakier będzie się lepiej trzymał. 


Kolejną ważną sprawą są dwa płyny: cleaner oraz aceton. Cleaner'em przemywamy płytkę paznokcia po zmatowieniu jej. Aceton służy do zdejmowania lakieru hybrydowego. 



Kolejne rzeczy, które przydają się do wykonywania manicure hybrydowego to kopytko (można nim osunąć skórki lub zeskrobać resztki lakieru hybrydowego), przyrząd do wycinania skórek, sonda do robienia ozdób i pędzelek, którym można zmieść resztki np. pyłku syrenki.



Niezbędne przy wykonywaniu hybryd są waciki, koniecznie bezpyłowe oraz patyczki, którymi osuniemy skórki lub zeskrobiemy resztki lakieru. Może się też przydać szczoteczka, którą można zmieść pył po matowieniu czy piłowaniu paznokci.



Ostatnią sprawą, która już konieczna nie jest, są ozdoby. To już zależy od Waszych preferencji. Ja posiadam cyrkonie, brokat, pyłek syreni, tasiemki. Na razie to mi wystarcza.


Paznokcie hybrydowe mają swoich zwolenników, ale zdarzają się też przeciwnicy, którzy np. na ten rodzaj manicure mają uczulenie. Hybryd nie polecam dla osób, które bardzo szybko nudzą się lakierem na paznokciach, nie polecałabym zmieniać koloru co trzy dni, ponieważ po 1. jest to czasochłonne a po 2. paznokcie należy ściągać w acetonie, częste używanie go wysusza skórki..

Plusy manicure hybrydowego:
* długotrwały efekt,
* lakier na paznokciach wygląda naturalnie,
* wzmacnia powierzchnię płytki paznokcia,
* chroni płytkę podczas używania detergentów,
* paznokcie po skończonym manicure są suche, utrwalone, można sprzątać, zmywać itp., nic go nie ruszy :),

Minusy manicure hybrydowego:
* cena lakierów,
* długotrwały czas nakładania jak i ściągania lakieru,
* nie nadaje się do tłustej płytki paznokcia,
* do usuwania lakieru używany jest aceton, który jest szkodliwy dla płytki paznokcia,



Mam nadzieję, że wpis się komuś przyda. Co sądzicie o lakierach hybrydowych? Stosujecie taki manicure czy wolicie tradycyjny? Może macie swój domowy zestaw? 

                                             ____________________________________________________________________
         
                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO


Moja opinia o lakierach hybrydowych Semilac

$
0
0
O hybrydach firmy Semilac słyszała już chyba każda Kobieta, albo przynajmniej większość z nich. :) Na lakiery tej firmy skusiłam się na początku września. Poprzednio używałam lakierów firmy Cosmetics Zone, niestety te lakiery nie sprawdzały się u mnie, szybko zaczynały dosłownie odklejać się od płytki paznokcia, wytrzymywały max 3-5 dni. Czy lakiery firmy Semilac lepiej się u mnie sprawdzają? Zapraszam do dalszej części wpisu.


Co mnie skusiło do zakupu lakierów tej firmy? Przede wszystkim opinie wielu dziewczyn, które na tych lakierach pracują. Wielokrotnie zadawałam pytania na Instagramie, czy warto je kupić, czy faktycznie są tak dobre, czy na pewno sprawdzą się u mnie, skoro Cosmetics Zone był tak nietrwały? Odpowiedzi, które otrzymałam, bardzo skłaniały mnie do zakupu Semilaców, więc wreszcie podjęłam tą decyzję i mam, kilka sztuk, ale jak bardzo cieszą. :)


Pierwszym krokiem w zaczęciu przygody z Semilacami był zakup bazy oraz topu. Oczywiście musiałam wybrać przynajmniej dwa kolory lakieru na początek, żeby sprawdzić, czy faktycznie są tak dobre. Mój wybór padł na 003, czyli delikatny róż i 105, czyli klasyczny szaraczek. W drugim zamówieniu, które złożyłam dwa tygodnie później do koszyka wrzuciłam cztery kolory: 032, czyli delikatny róż z beżem, 032, najbardziej polecany mi kolor, to taka soczysta fuksja, 019, czyli kolor niebieski, trochę smerfowy :) i 114, czyli must have większości osób - srebrny brokat, do zdobienia przeważnie jednego czy dwóch paznokci. Lakiery zamówiłam na stronie Diamond Cosmetics.






Poniżej wstawiam kilka manicure, które zrobiłam. Są to tak na prawdę moje początki z lakierami hybrydowymi. Lampę i wszystkie potrzebne do wykonywania manicure rzeczy mam już od ok. roku, jednak wcześniej robiłam je mniej dokładnie, nie do końca mi się podobały. Teraz też nie uważam, że wszystko jst super, bo nie jest, staram się, ale dopiero się wszystkiego uczę. :) Do tej pory paznokcie malowałam tylko sobie, teraz zaczęłam malować też mojej mamie, ona jest bardzo zadowolona, to chyba najważniejsze. Semilac u mojej mamy trzyma się ok. 2 tygodnie. U mnie też bez szwanku wytrzymuje dwa tygodnie, potem muszę zdjąć lakier, ponieważ odrost jest już zbyt duży. 


Poniżej mój prawie tygodniowy manicure.


Pierwszy manicure, które zrobiłam mojej mamie.


* Nie jest to wpis sponsorowany, lakiery kupiłam sama. :)

Ja z lakierów Semilac jestem zadowolona, wreszcie mogę cieszyć się ładnym manicure przez dwa tygodnie. Ciekawa jestem Waszej opinii, czy miałyście styczność z tą firmą? Może sprawdzają się u Was lakiery z innej firmy? Robicie sobie same hybrydy czy wybieracie się na zrobienie ich do salonów? Może wybieracje tradycyjne lakiery?


                                              ____________________________________________________________________
         
                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO



RevitaBrow!

$
0
0
Ci z Was, którzy są ze mną na blogu od dawna, wiedzą na pewno, że od zawsze miałam problem z brwiami. Wszystko zaczęło się od wizyty u kosmetyczki, która powiedziała, że powinnam wyrywać włoski, które rosną na początku brwi, tzw. krzaczki. Robiłam to, myślałam, że tak trzeba, byłam wtedy w gimnazjum, więc dużej wiedzy na temat tego, jak powinnam regulować brwi, nie miałam. 



Długi czas na swoje brwi nie zwracałam uwagi. Zmieniło się to wszystko w momencie, kiedy zaczęłam prowadzić właśnie ten blog. Kilkoro osób zaczęło zwracać uwagę na moje brwi, pytając ciągle: "Dlaczego są takie krótkie?" Zauważyłam wtedy, że faktycznie coś jest z nimi nie tak, jednak było już za późno, gdyż po kilkuletnim wyrywaniu włosków, przestały one odrastać... Próbowałam stosować olejek rycynowy, regenerum, może i coś się w miejscu ubytku pojawiło, ale to dosłownie 'trzy włoski na krzyż'. Nie o taki efekt mi chodziło. Zaczęłam więc je malować, to też nie było łatwe, wychodziło mi to źle, wiele z moich czytelniczek mówiło, że powinnam swój makijaż brwi poprawić. Mój wygląd brwi stanowczo zmienił się po wizycie u makijażystki, która wykonała mi próbny makijaż ślubny. Makijażystka powiedziała, że fakt, moje brwi najlepiej nie wyglądają, ale na pewno da się coś z nimi zrobić. Wykonała mi na nich makijaż, który dosłownie - zwalił mnie z nóg! Pokazała, że mogę mieć piękne brwi, wystarczy, że odpowiednio je pomaluję. Niestety, to, że moje brwi wyglądają lepiej, jak są pomalowane, nie zmienia faktu, że czuję się z nimi źle, bo po zmyciu makijażu znów widzę tą 'masakrę'. ;) Codzienne wykonywanie makijażu brwi do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy, bo po 1. zajmuje mi to dobre 10 minut a nawet i więcej, po 2. nie zawsze wyjdzie tak, jak chcę a po 3. w ciągu dnia makijaż blednie, wyciera się, więc praktycznie wracamy do punktu wyjścia. 



Po wykonaniu próbnego makijażu ślubnego, makijażystka wspominała mi o kosmetykach RevitaLash, pomyślałam, że zainteresuję się tematem. Zaczęłam szukać informacji w Internecie i zauważyłam, że ten produkt faktycznie może zadziałać, posiada wiele pozytywnych opinii. Powiem Wam szczerze, że zaczynałam nawet myśleć o makijażu permanentnym, jednak cena tego zabiegu, ból, czas gojenia - skutecznie mnie do tego zniechęca.. Poza tym mąż mi ciągle powtarza, że nie chce, abym sobie coś takiego robiła. Postanowiłam więc dać szansę jedynej, ostatniej odżywce, jeśli to mi nie pomoże, to już stracę nadzieję na ładne brwi, które może mi zapewnić tylko makijaż permanentny.. O jakiej odżywce mowa? Oczywiście o RevitaBrow! Wspominałam mojemu mężowi o niej, że niedługo są moje urodziny.... :D Jednak firma RevitaLash była szybsza i dzięki niej mam możliwość przetestowania tej odżywki, w związku z czym na prawdę bardzo się cieszę, bo pokładam w niej spore nadzieje. Czy się sprawdzi? Zobaczymy!


W poniedziałek do moich drzwi zapukał kurier z przesyłką, w której znajdowała się paczuszka od Revitalash. Spodziewałam się po prostu opakowania z odżywką, zostałam jednak miło zaskoczona, gdyż oprócz wspomnianej odżywki, w przesyłce znalazły się również żurawinowe herbatki, które notabene są na prawdę smaczne oraz eleganckie lusterko sygnowane Revitalash i różowy długopis, niby drobnostki, a cieszą. :)


Na temat działania odżywki zbyt wiele wypowiedzieć się nie mogę, ponieważ użyłam jej na razie dopiero dwa razy. Po aplikacji nie czułam szczypania, nie miałam podrażnienia. Jeśli chodzi o wydajność, mogę powiedzieć tyle, że jedno wyjęcie gąbeczki z opakowania, wystarczy na pomalowanie obydwu brwi. Jak się sprawdzi, zobaczymy mniej więcej po miesiącu, postaram się wtedy o recenzję. Ciekawa jestem, jak na jak długo wystarczy odżywka. Dla zainteresowanych, niżej informacje o odżywce i o tym, jak ją stosować, oraz skład.


Może ktoś z Was używał tej odżywki? Może mi powiedzieć na jej temat coś więcej? Ja jestem bardzo ciekawa, czy pojawią się efekty, bardzo na nie liczę. Jeśli się nie uda, to trudno, wiem, że długo wyrywałam brwi i z ich odbudową może być trudno. Zrobiłam zdjęcia brwi przed, zobaczymy, jak będzie po miesiącu.


___________________________________________________________________

                                                           Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO
         
                                                     

Zakupy kosmetyczne

$
0
0
Na moim blogu bardzo mało jest sfery kosmetycznej, prawda? Zazwyczaj pokazuję Wam zakupy ciuchowe czy piszę o tematach ślubnych, dlatego dziś mała odmiana - będzie o kosmetykach do pielęgnacji twarzy i włosów oraz o stronie internetowej, która z włosami ma sporo wspólnego. 



Zacznę od kosmetyków do twarzy. Biedronkowy płyn i żel micelarny chyba każdy zna. U mnie sprawdzają się bardzo dobrze, płynu używam sporadycznie, przeważnie do korekty makijażu a żel używam codziennie wieczorem, zmywam nim makijaż potem myję twarz żelem z Garniera. Recenzję żelu micelarnego dodałam kilka miesięcy temu - TU. Żel jak i płyn kosztują w granicach 5 zł, więc za taką jakość, cena jest świetna. Odświeżający tonik Biotanical Effect Mary Kay jak i emulsję do twarzy dostałam w prezencie od mojego męża. Są to delikatne produkty, nie czuję po toniku mocnego odświeżenia, dlatego używam ten zestaw codziennie rano, przed nałożeniem makijażu. Na noc wybieram coś mocniejszego, czyli tonik Clean&Clear. Będąc przy temacie skóry, powiem Wam, że mam problem z określeniem rodzaju cery i prosiłabym Was o pomoc.. Zawsze po umyciu twarzy wieczorem, czuję, że twarz jest podrażniona, ściągnięta, po toniku czuję mrowienie i muszę nakładać krem nawilżający, wtedy jak ręką odjął.. Jednak ostatnio, jak zaczęłam używać kosmetyków Mary Kay zauważyłam, że po kilku godzinach od nałożenia makijażu, czoło zaczyna mi się trochę świecić, nigdy czegoś takiego nie miałam! Przejadę nad brwiami palcem i czuję, jakby był leciutko tłusty, ale tego tłuszczu tak nie widać. Możliwe, że jest to od duetu Mary Kay? Przed tymi kosmetykami używałam cały czas toniku Clean&Clear oraz kremu z ziaji do skóry suchej i normalnej. Żel z Garniera, o którym wcześniej pisałam, jest do skóry tłustej, ale ten żel bardzo lubię, jest peelingujący, mam wrażenie, że niweluje podskórne krostki, używam go już kilka miesięcy. Będę wdzięczna za pomoc.


Jeśli chodzi o pielęgnację okolic oczu, jak już wiecie, używam produktu RevitaBrow, postanowiłam kupić też coś do rzęs i wybrałam serum Eveline, który za zadanie ma odżywiać, regenerować i nawilżać rzęsy oraz stymulować ich wzrost. Serum używam jako bazy pod tusz. Będąc w temacie tuszu, kupiłam jakiś czas temu Eveline Fiberlast, za pierwszym razem sprawdził się bardzo fajnie, teraz mniej mi pasuje.. Lepiej na moich rzęsach sprawdza się Lovely Pump Up, tusz znany chyba wielu osobom.


Ostatnio wymyśliłam sobie, że chcę spróbować przedłużania paznokci lakierem hybrydowym, zamówiłam więc hard, początki są na prawdę trudne! Najlepiej mi nie wyszło, zobaczymy następnym razem. Do koszyka wrzuciłam też szablony do przedłużania oraz oliwkę do paznokci. Zachciałam również mieć nowy lakier w różowym, cukierkowym odcieniu, wybrałam kolor 'lovely mickey' i jestem na prawdę zadowolona! :) 


Ostatnie zakupy, które Wam pokażę, będą do pielęgnacji włosów. Jak wiecie, moje włosy trochę przeszły, schodzenie z czarnych włosów do moich naturalnych rudych łatwe nie było, ale udało się. Najlepiej na moje włosy działa zabieg pielęgnicy, są miłe w dotyku, sypkie, z łatwością mogę je umyć, niestety nie mam narzędzi do takiego zabiegu, więc pozostaje domowa pielęgnacja. Co w ostatnim czasie kupiłam do pielęgnacji włosów?



Kupiłam odżywkę z Ziaji, miałam z tej serii maskę i sprawdzała się fajnie, włosy miałam po jej użyciu gładkie i sypkie. Odżywka nie jest droga, kosztuje 5 zł. W internecie sporo słychać o maskach Kallos, ja zdecydowałam się na Keratin, która jest idealna do zniszczonych włosów, ma pomóc je odbudować, zobaczymy. Użyłam jej na raz poprzez wczesywanie jej we włosy, sprawdziła się bardzo fajnie, kosztowała 10 zł na Allegro. Ostatnio moją ulubioną odżywką do włosów jest Nivea, odżywka prostująca włosy, używam jej podczas każdego mycia włosów, bardzo ładnie je wygładza, kosztuje ok. 10 zł. Maskę jajeczną dostałam od mamy, jej się sprawdziła, zobaczymy, jak będzie u mnie, maski jajeczne do włosów zniszczonych są jak najbardziej wskazane. Ostatni mój zakup to sławiona ostatnio kuracja do włosów suchych i zniszczonych z olejkiem arganowym. W sumie jak dla mnie, odżywka jest dość przeciętna, używam jej sporadycznie, może muszę się do niej przekonać. 



Będąc przy pielęgnacji włosów, mogę polecić Wam kosmetyk, który można znaleźć w sklepach fryzjerskich - odżywkę regenerującą do włosów firmy Schwarzkopf'BC Repair Conditioner'. Odżywkę tą polecił mi mój fryzjer. Używałam jej podczas każdego mycia po zabiegu dekoloryzacji, który był dla włosów męczący.. Odżywka sprawiała, że włosy były miękkie, sypkie, wygładzone i łatwiej się rozczesywały. Jeśli nie posiadacie u siebie sklepów fryzjerskich, to można znaleźć ją w sklepie Lapuella.pl, dokładnie pod TYM linkiem. Na stronie hurtowni można znaleźć wiele kosmetyków i akcesoriów do włosów, zarówno dla amatorów jak i profesjonalistów, m.in. suszarki, meble i myjki fryzjerskie a także produkty do stylizacji i koloryzacji włosów.
Przeglądając stronę sklepu spodobała mi się lokówka stożkowa, używacie takiej? Słyszałam, że dzięki lokówkom stożkowym można uzyskać idealne fale. Ja jestem dosłownie - beztalenciem fryzjerskim, nawet prostownicą nie umiem zrobić loków, a tak bardzo mi się one podobają.. ;)


Jakie kosmetyki ostatnio Wam wpadły w ręce?
Używałyście któregoś z produktów, które pokazałam? 
Może idealnie sprawdza się u Was coś, co można znaleźć w sklepach fryzjerskich?

         ___________________________________________________________________

                                                           Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO
         


Stawiaj sobie w życiu cele i je realizuj!

$
0
0
Na Instagramie zostałam zainspirowana do napisania tego postu. W sumie to nigdy nie napisałam tu nic, co mogłoby być dla Was szczególnie motywujące. Dziś postanowiłam to zmienić i napisać Wam o tym, że warto stawiać sobie życiowe cele, te duże, ale też te mniejsze i sukcesywnie je realizować. Ja swoje cele, które miałam postawione do tej pory, zrealizowałam i jestem z tego na prawdę cholernie dumna! Realizowanie swoich celów, spełnianie marzeń, daje ogromną satysfakcję, sprawia, że jesteśmy coraz lepsi, silniejsi i wiemy, że potrafimy więcej, więcej i więcej...



1. Miłość.
Nie zaliczam tej sprawy do celów a do marzeń. Od zawsze moim marzeniem było znaleźć tego jedynego, kogoś, z kim chciałabym iść przez życie, kogoś, kogo kochałabym całym sercem, kogoś, kto byłby nie tylko moim partnerem życiowym ale również przyjacielem i udało się - pojawił się, mój obecny już mąż. Dodam, że Miłość znalazłam ja, nie ona mnie, to ja zaczęłam znajomość. :) Dlatego Kobiety, życzę Wam odwagi, czasem warto chociaż trochę powalczyć o faceta (ale też nie za bardzo :))! Nasza historia była na prawdę cudowna, jak sobie to wszystko przypominam, to aż się uśmiecham sama do siebie, ale to nie o tym miałam pisać, idziemy dalej. :)

2. Zdanie egzaminu dojrzałości.
Matura, matura, matura - największa zmora licealistów. Tak, matura też i dla mnie była koszmarem, bardzo się bałam tych egzaminów, szczególnie matury ustnej z języka polskiego, ale udało się! Maturę zdałam w 2010 roku.

3. Prawo jazdy.
Chyba większość osób tuż po osiągnięciu pełnoletności marzy o zdaniu egzaminu na prawo jazdy. Taką osobą byłam również ja, nie wyobrażałam sobie nie mieć prawa jazdy. Wiem, że teraz na pewno na kurs bym już nie poszła, więc cieszę się, że zrobiłam go w 2010 roku. Samochodem uwielbiałam jeździć i jeździłam często i podobno dobrze, dopóki prawa jazdy nie zrobił mój mąż. Teraz wolę siedzieć z boku, wszystko komentować i wyrywać się do trąbienia. :)

4. Pierwsza praca.
Po zakończeniu liceum pracowałam przez jakiś czas na dyskotece, stałam tam za barem, jeździłam też z moim tatą na rynki, sprzedawałam wtedy odzież używaną i pomagałam tacie w jego handlu (uwielbiałam to, handel na rynkach to jeden z najfajniejszych momentów w moim życiu!). Jednak zależało mi na 'prawdziwej' pracy, udało mi się dostać na staż, pracowałam na wyższej uczelni. 

5. Studia licencjackie.
W 2010 roku skończyłam liceum, zaczęłam staż, otrzymałam prawo jazdy jak i zaczęłam studia licencjackie. Ogromnym wyzwaniem było dla mnie napisanie pracy licencjackiej, oczywiście mówiłam, że ja nie umiem, że ja nie dam rady, że ja nie chcę! Ale dałam, napisałam pracę i obroniłam ją na 5! Jak się wtedy czułam? Cudownie! Czułam, że wyrosły mi skrzydła i mogę lecieć jeszcze wyżej, spełniać kolejne cele, które oczywiście stały już w kolejce. O obronie licencjatu wspominałam TU.

6. Własna firma.
Często myślałam nad tym, gdzie będę kiedyś pracować, po odbyciu stażu byłam pewna, że nie chciałabym być pod kimś.. Wtedy z pomocą przyszedł mi mój tata, który powiedział, że pomoże mi otworzyć własną działalność pod warunkiem, że nauczę się szyć na maszynie odzież roboczą. Oczywiście byłam bardzo sceptycznie nastawiona, tłumacząc, że ja nie umiem, że jestem beztalenciem, że nie chcę! Jak się stało? Od ponad trzech lat mam swoją działalność, szyję odzież roboczą, wychodzi mi to całkiem nieźle i to wszystko dzięki uporowi mojej rodziny, głównie taty i pomocy szwagierki. Czasem warto uwierzyć w swoje możliwości, przysiąść i się nauczyć. Ja nie chciałam się uczyć, ale wreszcie mnie namówiono, to była jedna z najlepszych decyzji, jaką podjęłam. Jestem u siebie, nikt mi nie wydaje rozkazów. Wiadomo, nic nie jest wieczne, nie wiem, jak dalej potoczy się moje życie, może będę pracować u kogoś, nie twierdzę, że zawsze będę mieć swoją działalność, jednak na razie dobrze jest, jak jest, zobaczymy, co przyniesie życie.

7. Studia magisterskie.
To było dla mnie prawdziwe wyzwanie... Jak zaliczanie przedmiotów szło dość gładko, tak napisanie pracy magisterskiej było już wyższą szkołą jazdy. Temat mojej pracy trudny nie był, ale miałam tam rozdział, do którego nie mogłam znaleźć książek, musiałam szperać w internecie, wyszukiwać raportów i na nich bazować, nienawidziłam tego robić! Miałam trochę przebojów z pisaniem magisterki, wspomniałam o tym TU. Koniec końców, gdyby nie moje ociąganie się, to pracę napisałabym w kilka dni. :) Po obronie pracy magisterskiej czułam, że kamień spadł mi z serca. Studia tak ciążyły na mnie, miałam już trochę dość i chciałam jak  najszybciej uwolnić się od szkół wyższych. Nawet nie wiecie, jak jestem szczęśliwa, że nie muszę już chodzić do szkoły. Chociaż nie powiem, brakuje mi kontaktu z ludźmi.

8. Ślub.
Moim życiowym celem i marzeniem od dziecka był ślub. Od zawsze marzyłam o białej sukni, o welonie, o pięknym weselu i ukochanym mężczyzną u boku. Często bawiłam się lalkami Barbie, że biorą ślub, robiłam im suknie, przypinałam welon i marzyłam, że może kiedyś, to samo spotka mnie. I spotkało, 25 lipca 2015 roku. Sporo miałam na głowie organizując nasz ślub, jednak wydaje mi się, że wszystko wyszło jak najlepiej.


Aktualnie jestem kochającą i kochaną żoną, magistrem, posiadam swoją działalność, spełniłam wszystkie swoje dotychczasowe cele i marzenia. Czy jeszcze o czymś marzę? Oczywiście! Marzę o własnym mieszkaniu, o dziecku, o zdrowiu, miłości i szczęściu, o niczym więcej. Nie wszystko na raz, mam nadzieję, że przyjdzie czas na spełnienie wszystkich moich celów i marzeń. Tego życzę również Wam, stawiajcie przed sobą cele, nie zapominajcie o marzeniach, im bardziej chcecie, tym więcej możecie. Widać to na moim przykładzie, mam 23 lata a osiągnęłam 8 życiowo ważnych dla mnie spraw. I chociaż jestem osobą, która nigdy w siebie nie wierzy, to udało mi się zrobić to, co chciałam. Cudownie jest być z siebie dumnym, jeśli jednak takie słowa słyszę od moich rodziców, jestem niesamowicie szczęśliwa.




Mam nadzieję, że nikt nie odbierze tego postu za chwalenie się, chcę Wam po prostu pokazać, że jeśli się marzy i chce, to można dużo osiągnąć. :)

Napiszcie proszę w komentarzu, co udało się Wam osiągnąć, z czego jesteście dumni, motywujmy siebie nawzajem!! :)

   ___________________________________________________________________

                                                           Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO



Autoportret 2015, czyli jaka jestem teraz, w dniu 24 urodzin.

$
0
0

Mam na imię Ewelina. Dzisiaj skończyłam 24 lata. 

Ten rok, był rokiem większych zmian w moim życiu.

Wyszłam za mąż, wróciłam do naturalnego koloru włosów, skończyłam studia magisterskie.


Jestem wnuczką, córką, siostrą, kuzynką, ciocią, żoną, przyjaciółką, koleżanką, chciałabym być też mamą, ale to za jakiś czas. 

Mieszkam w niedużym mieście, ale chciałabym mieszkać w Warszawie.

Nie umiałabym żyć bez rodziny i bez mojej przyjaciółki, która jest dla mnie bardzo ważna i wie o mnie bardzo dużo, chyba najwięcej.

Przed 30 urodzinami chciałabym mieć już dwoje dzieci - córeczkę i synka.

Podobno jestem bardzo podobna do mojej mamy. :)

Uwielbiam marzyć. Marzę często, ale realnie stąpam po ziemi.

Mam już typy imion dla dzieci. :)

Jestem Polką, czasem wzrusza mnie widok powiewającej Polskiej flagi.

Lubię oglądać mecze piłki nożnej, ale tylko wtedy, kiedy gra nasza reprezentacja. Wzrusza mnie to, jak wszyscy im kibicujemy, jest wtedy taka jedność! Chciałabym pojechać na mecz, to jedno z moich marzeń.


Lubię słuchać, kiedy mój tata opowiada mi o wojnie, o historii naszego kraju, lubię słuchać o wszystkim, o czym mi mówi, nawet o polityce. Ten człowiek tak wiele wie. 

Lubię pisać wiersze, pisze je też mój tata, pisała mama mojego taty. 

Lubię czytać o zjawiskach paranormalnych, o kryminalistyce, o różnych dziwnych medycznych przypadkach, o śmierci klinicznej, ogólnie interesuje mnie tematyka śmierci i to, jak ciało zachowuje się po niej.

Interesuję się tematyką Oświęcimia, ponieważ miałam okazję odwiedzić obóz, wspomnienia z tego miejsca są niesamowite, ciągle mam dreszcze, jak do nich wracam.


Marzy mi się praca w pogotowiu ratunkowym, czuję, że to moje powołanie, chociaż wiem, że nie dałabym rady, nie jestem tak silna psychicznie i fizycznie również.. A jeśli nie pogotowie, to policja, najlepiej kryminalna. :)

Jestem uzależniona od drapania mnie po plecach, głaskania po ramieniu, mąż coś o tym wie. :D

Nigdy nie próbowałam narkotyków i nie spaliłam całego papierosa.

Uwielbiam słodycze, szczególnie Milkę Oreo i Wedlowską Panna Cottę.


Nigdy nie wyrzuciłam chleba do śmietnika.. Zostałam nauczona tego, aby chleb szanować..

Od 5 lat mam prawo jazdy. Uwielbiałam nasz pierwszy samochód, miałam z nim mnóstwo przygód, które były dość nieprzyjemne, jednak to wspaniałe wspomnienia. 

Zawsze byłam 'grzeczną dziewczynką', chociaż był w moim życiu czas imprez, jednak wszystko było z umiarem.

Miałam w swoim życiu kilka osób, które miały być moimi przyjaciółmi, jednak jak widać, nie byli nimi na prawdę...

Często mi się zdarza, że zacznę czytać książkę, odłożę ją i nie mogę się potem zabrać do całkowitego jej przeczytania.

Nie lubię rosołu, zupy szczawiowej, wątróbki, za to uwielbiam frytki, pierogi oraz krokiety z kapustą i grzybami.



Jestem słowna. Jestem punktualna. Nie cierpię ludzi, którzy tacy nie są..

Znam wartość pieniądza.

Kiedyś sprzedawałam używane ubrania na rynkach, jeździłam tam z tatą, to był wspaniały czas.

Jestem wrażliwa na cierpienie ludzi i zwierząt.

Czasem ciężko u mnie z systematycznością.. (ćwiczenia!!!!)

Marzy mi się, aby otworzyć swój sklep z odzieżą używaną, wszystko bym wtedy wyprała, część ubrań przerobiła, ahhh.. Ale mam już nawet manekiny!

W moim życiu był pies, którego traktowałam jak rodzinę, tak bardzo mi go brakuje..


Jestem otwarta na wirtualne znajomości, dzięki czemu mam kilka świetnych  internetowych kumpel!

Łatwo mnie zdenerwować, zranić, jestem delikatna  - to akurat odziedziczyłam po mamie. :)

Uwielbiam śpiew ptaków, uwielbiam jeździć na Mazury, mam tam swoje miejsce.

Nie lubię warzyw..

Często zaczynam się odchudzać, ale szybko mi przechodzi, dlatego jestem chodzącym kompleksem. -.-

Oglądam "Pierwszą Miłość", "Na wspólnej" i "M jak miłość".

Uwielbiam ser camembert w panierce, który przyrządza mój mąż. ♥

Dopiero w tym roku (dosłownie) dojrzałam do tego, by wrócić do naturalnego koloru włosów.


Chciałabym zwiedzić Kraków, Trójmiasto, wyjechać w góry i do Kazimierza Dolnego, bo to miejsce tak bardzo podoba się mojemu mężowi.

Chciałabym wyjechać na wakacje za granicę..

Chciałabym skoczyć ze spadochronem.

Cieszę się z małych rzeczy.

Nie lubię jeździć na karuzelach, w moment robi mi się słabo.

Chciałabym, aby nasze małżeństwo, było pełne miłości, jak małżeństwo moich rodziców.


Chciałabym być po prostu zdrowa i szczęśliwa, cały czas kochana przez mojego męża.

Chciałabym, aby przyszły rok był jeszcze lepszy!

Teraz jestem zadowolona z tego, jak wygląda moje życie.

___________________________________________________


W dniu 24 urodzin życzę sobie dużo zdrowia, bo jak go nie ma, to wszystko jest trudniejsze... Życzę sobie, aby moja rodzina była szczęśliwa i zdrowa. Życzę sobie, abym nadal spełniała swoje marzenia i abym była jak najlepszą żoną dla mojego męża (oraz on dla mnie :)).

W sobotę świętowałam urodziny u rodziców, zaskoczyli mnie tortem, wczoraj u teściowej, a dziś pewnie spędzę ten dzień z tym moim chłopem. :):)♥

___________________________________________________


Mam nadzieję, że ten wpis przypadł Wam do gustu, poznaliście mnie trochę od innej strony.
Bardzo chciałam zrobić taki post, żeby za rok zobaczyć, czy i jak zmieniło się moje życie.
Jak wiecie, blog jest dla mnie swego rodzaju pamiętnikiem, więc ten wpis, idealnie zajmuje w nim kartkę...


 Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO



W moim stylu.

$
0
0
Jak określiłybyście swój styl ubioru? Ja prawdę mówiąc, nie wiem. Najprostsze określenie, jaki przychodzi mi do głowy, to zwyczajny. Lubię ubierać się w elegantsze stroje tzn. wolę balerinki niż trampki, luźne koszulki + naszyjniki niż bluzy z kapturem, jeansy z wysokim stanem niż dresy, lepiej się czuję w płaszczyku i botkach niż w parce i timberlandach. Ale nie mam ściśle określonego stylu, nie trzymam się ściśle określonych schematów. Wyglądam na pewno jak co druga dziewczyna na ulicy i mam to w nosie! Mogę mieć taką samą torebkę, jak połowa dziewczyn z mojego miasta, i co z tego? Noszę to, co mi odpowiada, co mi się podoba i w czym dobrze się czuję. Nie jestem ślepo zapatrzona w modę, noszę ubrania z lumpeksów, nie posiadam ubrań z drogich sklepów, bo zwyczajnie mnie na to nie stać, no chyba, że znajdę droższe marki w second handach, i wiecie co? Dobrze mi z tą moją zwyczajnością. 



Zdjęcia do tego wpisu robiliśmy już jakiś czas temu, do tego były robione w ekspresowym tempie. W tym stroju byłam na urodzinach siostrzeńca mojego męża. Postawiłam oczywiście na moją zwyczajność z nutką elegancji. Na sobie mam bluzkę, którą kiedyś kupiłam w sklepie Frog. Spodnie z wysokim stanem są ze sklepu Tally Weijl. Buty kupiłam już jakiś czas temu w Tesco, naszyjnik jest z Sinsay a torebka z ryneczku.



Życzę miłego wieczoru. :)

                                                        Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO




Nowości #61

$
0
0
Wreszcie znalazłam czas, aby zrobić zdjęcia rzeczy, które kupiłam bądź dostałam w przeciągu miesiąca. Teraz szybko się ściemnia, a, że pracuję do 16, to zdjęcia mogę robić tylko w weekend... Na szczęście dziś jest wolny dzień od pracy, więc postanowiłam go wykorzystać! Jesteście ciekawi, co dostałam na urodziny od męża, jaki kupiłam telefon oraz jakie kosmetyki trafiły w moje ręce? Jeśli tak, to zapraszam. 



Na początku najważniejsza rzecz z wszystkich nowości - urodzinowy prezent od mojego męża. Jak wiecie, w październiku skończyłam 24 lata, ogólnie październik jest dla nas dość ważnym miesiącem, ale to już całkowicie prywatne sprawy. :) Mój mąż niesamowicie zaskoczył mnie, kiedy wchodząc do domu, zobaczyłam na stoliku torebeczkę Lilou, a obok kartkę z życzeniami. Już wiedziałam, że to bransoletka. W ciągu sekundy otworzyłam torebeczkę i wzięłam do rąk bransoletkę, byłam zachwycona! Przede wszystkim tym, skąd on znał firmę Lilou! Drugi zachwyt pojawił się wtedy, kiedy zobaczyłam zawieszki.. Wszystkie są z grawerem z dwóch stron, wszystkie są dla mnie niesamowicie ważne: jest chłopczyk, czyli mąż, dziewczynka, czyli ja, blaszka z napisem "Na zawsze" i datą ślubu oraz mój pies, mój Baksik, za którym bardzo tęsknię, pamiętał nawet o nim... Wyobraźcie sobie moje wzruszenie...


Od dłuższego czasu jestem wierna jednemu modelowi Samsunga - note. Miałam wersję pierwszą, miałam drugą, przyszła pora na trzecią, czwartą miałam w dłoniach, ale na razie pozostanę przy trójce. Telefon używam ok. 2 tygodnie, jestem bardzo zadowolona. W telefonach zależy mi głównie na dobrym aparacie. Na danych technicznych się za bardzo nie znam, w tej kwestii ufam mężowi, on jest telefonowym specem. :)


Przejdę teraz do sfery kosmetycznej. Jak już wszyscy dobrze wiedzą, w Rossmanach trwają promocje -49% na kosmetyki. Podczas pierwszego tygodnia, na promocji były lakiery do paznokci i kosmetyki do ust. Ja skusiłam się na olejek do skórek Sally Hansen, który kosztował ok. 13 zł oraz na tint z Lovely, za który zapłaciłam ok. 2,50 zł. Kupiłam też rumiankową pomadkę do ust z Alterry, słyszałam o jej świetnym działaniu na rzęsy, próbowałyście?


Drugi tydzień Rossmanowej promocji to kosmetyki do oczu. Pytałam Was na instagramie, jaki tusz możecie mi polecić. Kilka z Was poleciło mi dwa poniższe tusze, więc się skusiłam. Tusz Eveline kosztował ok. 7 zł a Maybelline 17 zł. 


Kupiłam też błyszczący cień do powiek Color Tatto, cienie te są bardzo polecane, więc postanowiłam się skusić, zapłaciłam ok. 12 zł.


Nigdy nie pokazuję na blogu zapachów, może dlatego, że perfumy kupuję rzadko, poza tym mam swoje ulubione i raczej tylko ich się trzymam. Jednak tuż przed ślubem postanowiłam zakupić Persive marki Avon, bardzo lubię ten zapach, dodatkowo roletkę tego zapachu dostałam na wieczorze panieńskim. :) Persive jest lekki, kobiecy, świeży. Kojarzy mi się z moim ślubem, chociaż nie używałam ich w tym dniu. 


Poniższy lakier mam z wymianki z moją czytelniczką. Ja oddałam jej swój niebieski semilac, który był dla mnie zbyt 'smerfowy', Karolina wysłała mi swój lakier. Ten kobalt mi się podoba, ładnie wygląda w połączeniu ze srebrem. Do przesyłki dorzuciła mi też pomadkę z Avonu, wygląda ładnie, daje perłowy, różowy kolor.


Ostatni kosmetyk to suchy szampon Batiste, o nim dużo mówić nie trzeba. :) Koszt szamponu w Rossmanie to ok. 15 zł.


Jakiś czas temu moja mama pokazała mi swoją chustę, którą kupiła sobie na zimę. Chusta tak mi się spodobała, że poszłam kupić taką samą. Jest ogromna, ciepła, może służyć jako szalik, ale również jako ponczo czy nawet koc. Kupiłam ją na hali targowej, kosztowała ok. 70 zł. TU możecie zobaczyć, jak jest ogromna. :)


Poniższą chustę kupiłam w secondhandzie za ok. 10 zł.


Ostatni zakup, który chcę Wam pokazać, to botki. Chciałam kupić czarne buty na płaskim obcasie, jednak jak te zobaczyłam, nie mogłam przejść obok nich obojętnie! Zakochałam się od razu, na prawdę. Obawiałam się tego, że buty mają 8-centymetrowy obcas, może mi być niewygodnie, bo obcasów raczej nie noszę, ale jest na prawdę dobrze, stopa mnie nie boli, buty nosiłam już kilka razy. Zapłaciłam za nie 105 zł, kupiłam na hali targowej.


Powiem Wam, że cały czas szukam rozkloszowanego, szarego płaszczyka na zimę i kozaków za kolana, mam nadzieję, że niebawem je zakupię.. Może znacie strony, na których znajdę taki płaszczyk?

Co Wy ostatnio ciekawego sobie kupiłyście? Jesteście już zaopatrzone na zimę?


Będąc w temacie nowości, jeśli jesteście zainteresowani odświeżeniem swoich wnętrz, albo wykonaniu całkowitego remontu, od planu po wszelakie wykończenia, kończąc na wykonaniu mebli na wymiar, zachęcam Was do zajrzenia na http://www.grupainterio.pl/. Sama czasem zastanawiam się, czy kiedyś, po zakupie swojego mieszkania, nie byłoby prościej zlecić komuś wykonanie planu, zrobienie remontu i dopasowanie mieszkania do naszych potrzeb. Przeważnie takie firmy zrobią to lepiej, niż my. :)

Życzę miłego wieczoru. :)

_______________________________________________________________________________


                                                        Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO




Pierwszy raz na siłowni!

$
0
0
Wpis dla niektórych z Was może wydawać się dość dziwny, ale uwierzcie mi, na pewno jest masa osób, które stresują się przed pierwszym pójściem na siłownię. :) Tak też było u mnie. Zastanawiałam się, czego mogę się spodziewać, jak ćwiczyć i co wziąć ze sobą. Jako, że na blogu piszę o różnych sprawach, pomyślałam, że również poruszę temat siłowni. :)

Żródło


Już dość dawno miałam w planach wyjście na siłownię, ale po 1. nie wiedziałam, gdzie iść, a po 2. nie miałam z kim. Na pewno nie chciałam iść do pierwszej lepszej siłowni, zależało mi na tym, aby była to siłownia tylko dla kobiet oraz aby nie była zbyt droga. Podczas ostatniego spotkania z moją siostrą cioteczną, powiedziała mi, że chodzi na siłownię, więc zaproponowałam, że chętnie się z nią wybiorę. Siostra opowiedziała mi mniej więcej o sprzętach na tej siłowni oraz powiedziała, co mogę wziąć ze sobą do przebrania. Ustaliłyśmy termin - wtorek, 17 listopada. :)

Powiem szczerze, że troszkę się stresowałam, ale w gruncie rzeczy nie było czego. Wzięłam ze sobą legginsy, luźny tshirt, sportowe buty, wodę i ręcznik - no to w drogę. Za jednorazowe wejście (bez określonego czasu ćwiczeń) zapłaciłam 15 zł, karnet bez ograniczeń kosztuje 100 zł. Ceny nie są wysokie, gdyż nie jest to duża siłownia. Siostra podpowiedziała mi mniej więcej jak obsługiwać maszyny i wzięłam się do roboty. Na pierwszy rzut poszła bieżnia - przyznam szczerze, że na początku bardzo dziwnie mi się na niej szło, potem przyśpieszyłam tempo, ale nie potrafiłam oderwać dłoni od 'rączek'. :) Potem wybrałam rowerek i 'urządzenia trzęsące'. Na część typowo siłową nie zaglądałam, bo nie wiedziałam, co i jak, ale korci mnie, więc i tam na pewno pójdę. :) Moja pierwsza wizyta na siłowni trwała godzinę.  

Jak się czułam po ćwiczeniach? Dobrze! Nogi miałam napięte, cellulit nie był tak bardzo widoczny - przyjemne uczucie. :) Jak wiecie, moja praca jest siedząca, więc nawet godzina chodzenia czy pedałowania na siłowni jest dobra. Ogólnie mówiąc, podobało mi się, jak na pierwszy raz było super. :)

Mam chęć spróbować zumby, podobno świetna sprawa! A Wy byłyście na zumbie, polecacie?

____________________________________________________________________________________________________

         
Będąc w temacie ubrania i butów na siłownię, ja swoje kupiłam w sklepie sportowym 'Martes Sport'. Jeśli jednak nie macie sklepów sportowych w swojej okolicy, to zapraszam na stronę: http://trampki.sklep-luz.pl/. Strona ta posiada kilka swoich sklepów, na których znaleźć można m.in. obuwie sportowe, rekreacyjne i trekingowe, odzież dżinsową i sportową, akcesoria sportowe i turystyczne, sprzęt turystyczny.


Życzę miłego wieczoru. :)


                                                        Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO


Znów poczułam się jak dziecko! - Kalendarz adwentowy

$
0
0
Święta Bożego Narodzenia są chyba dla większości z nas najbardziej ulubionym momentem w roku. Czas oczekiwania na te dni również jest wspaniały. Wszędzie panuje miły nastrój, witryny w sklepach przyciągają wzrok świątecznym wystrojem, słychać dźwięk kolęd. Ja uwielbiam ten czas. Pamiętacie, jak w dzieciństwie rodzice kupowali Was kalendarze adwentowe? Było to prostokątne pudełeczko z okienkami, w których znajdowały się czekoladki w różnych kształtach. Przyznam szczerze, że ja co roku czekałam na swój kalendarz. Jednak niestety, nie wszystko trwa wiecznie... dorosłam, więc kalendarze przestałam dostawać. W tym roku znów zachciałam poczuć się jak dziecko, kolejny raz tak nieniecierpliwienie czekać na Święta. Dlatego postanowiłam, że chcę mieć swój kalendarz adwentowy! I mam, do tego nie byle jaki, bo na sznurku!


Przyznam Wam szczerze, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z kalendarzem adwentowym na sznurku, więc byłam miło zaskoczona, kiedy przeglądałam mikołajkową ofertę Chocolissimo. Myślę, że jest to idealny pomysł na prezent dla dzieci, powieszony np. na ścianie będzie wyglądał bardzo oryginalnie. Kalendarz posiada 24 torebeczki, po jednej na każdy dzień adwentuWewnątrz torebeczek skrywają się słodkie czekoladki - pralinki, orzeszki w czekoladzie, czekoladowe bombki.

Nie wiem, czy mi się to uda, ale razem z mężem chcemy otwierać każdego dnia adwentu jedną torebeczkę z pralinkami, żeby czas oczekiwania na Święta był jeszcze piękniejszy. W tym roku Święta Bożego Narodzenia obchodzimy już jako małżeństwo, więc są dla nas wyjątkowe. :)


Chyba po raz pierwszy w życiu zrobiłam zdjęcia do wpisu o godzinie 20, kiedy na dworze jest już ciemno. Pomyślałam, że taka pora dnia idealnie sprawdzi się w tych zdjęciach. Chciałam uchwycić świąteczny, ciepły klimat, mam nadzieję, że mi się to udało.



A Wy kupujecie sobie bądź bliskim kalendarze adwentowe?
W sklepie Chocolissimo znajdziecie ich sporą ofertę, począwszy od bajkowych, w formie książeczki czy na drewnianej skrzyneczce kończąc.


                                                        Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO



RevitaBrow - efekty po 1,5 miesiąca stosowania odżywki

$
0
0
O moim problemie z brwiami wspominałam już nie raz. Zastanawiałam się nawet nad makijażem permanentnym, ale wcześniej postanowiłam dać szansę odżywce RevitaBrow. Odżywkę zaczęłam stosować 5 października, 22 listopada zrobiłam zdjęcia po półtoramiesięcznej kuracji. Jesteście ciekawi efektów? Jeśli tak, to zapraszam!



Odżywkę stosowałam codziennie wieczorem, po demakijażu twarzy. Nie czułam pieczenia, swędzenia, nie miałam zaczerwienień. Odżywką smarowałam całe brwi. Opakowanie wystarczyło mi na ponad półtoramiesięczną kurację. W działanie odżywki pokładałam na prawdę duże nadzieje. Odżywka kosztuje 270 zł, myślę, że jest warta swojej ceny. Jeśli jesteście ciekawi jej składu, zapraszam Was do tego wpisu.


Przejdę teraz do tego, czy odżywka się u mnie sprawdziła. Dużo pisać nie będę, wszystko pokazane jest na zdjęciach. Brwi stały się ciemniejsze, mam wrażenie, że grubsze i gęstsze. Najważniejszą sprawą jest to, że włoski wyrosły na początku brwi, czyli tam, gdzie przez kilka lat były wyrywane, do tego brwi, jak możecie zobaczyć na zdjęciu, się 'wydłużyły', tzn. pojawiły się włoski na ich końcach. O ten efekt mi chodziło i z tego najbardziej się cieszę. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się aż takiego działania, myślałam, że włoski na przodzie mi nie wyrosną a tu miłe zaskoczenie. Odżywka na lewą brew lepiej zadziałała, włoski wyrosły szybciej, z prawą jest trochę gorzej, mam nadzieję, że jeszcze wyrosną, mam resztkę odżywki, więc będę smarować tylko przód brwi a nie całe, jak wcześniej. Odżywkę mogę na prawdę polecić, bo efekty są. Idealnie przyciemnia brwi i je wzmacnia. 


Co sądzicie o efektach na moich brwiach?
Może macie jakieś problemy ze swoimi brwiami?
Stosowaliście tą odżywkę, bądź cokolwiek innego, co może pomóc brwiom?
Ja stosowałam olejek rycynowy, ale nie sprawdził się u mnie, może zbyt krótko go stosowałam.


                                               Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO



Z pamiętnika młodej żony - O emocjach w dniu ślubu

$
0
0
Pewnie większość kobiet, które w niedługim czasie staną się paniami młodymi, zastanawia się, jakie w tym dniu będą towarzyszyć Wam emocje. Ślub, to jeden z najważniejszych dni w naszym życiu, ale to chyba każdy wie. Nie sposób jest nie denerwować się, czy nie uronić łezki, ten dzień, to dosłownie walka z emocjami. Chcecie wiedzieć, jakie emocje mną targały? Jeśli tak, to zapraszam! Jako bardziej doświadczona koleżanka, chętnie opowiem Wam o swoich emocjach! :):)



Na ten dzień, czyli 25 lipca2015r., czekałam praktycznie półtorej roku. Przez ten czas czułam w sercu, hmm... coś dziwnego, coś pomiędzy szczęściem, a nerwami. Bałam się, czy wszystko załatwię, dopnę na ostatni guzik, bo tak na prawdę większość spraw była na mojej głowie. Nie oszukujmy się, większość facetów aż tak nie wchodzi w sferę organizacji ślubu, jak my. :) Chociaż nie mówię, że każdy mężczyzna taki jest. Powiem Wam, że im bliżej był dzień ślubu, tym bardziej ja w to nie wierzyłam. Dzień przed ślubem byłam na sali weselnej, rozstawiałam winietki, przypinałyśmy z siostrą kokardki do pokrowców na krzesłach i byłam zła, jak osa, na prawdę! Mogłabym wszystkich wokół pozabijać. Byłam też z mężem w Kościele, teściowa ze szwagierką robiły dekoracje a ja byłam cały czas zła i ciągle fukałam, na wtedy jeszcze mojego Narzeczonego. Jak on to znosił? Nie wiem. :)

Co się działo w dniu ślubu? Jakie emocje, uczucia mi towarzyszyły?

*'Pełen luzik' - tak, tak właśnie się czułam z rana w dniu ślubu, nie denerwowałam się, czułam się jak w normalny dzień.
* Niedowierzanie - zaczęło się w momencie, kiedy fryzjer zrobił już moją fryzurę i zajął się mamą. Nie dochodziło do mnie to, że dziś wychodzę za mąż! To uczucie towarzyszyło mi do momentu, kiedy przyszła moja świadkowa, przyjechali chrzestni, zjechała się rodzina męża.
* Nerwy - zaczęłam panikować, kiedy ktoś zadzwonił do mnie z informacją, że mąż już jest gotowy i za kilka chwil będzie u mnie.
* Nerwowy płacz - pojawił się w momencie, kiedy zauważyłam, że mąż wsiada do samochodu i jedzie do mnie, wtedy uroniłam kilka łez, sama nie wiem, czy z nerw, czy ze szczęścia. Potem zeszłam do niego na dół, przed blok, wtedy wszystko się uspokoiło, widziałam uśmiechy na twarzach naszych gości i na ustach sąsiadów, którzy stali w oknach.
* Złość - oj, byłam zła wtedy, kiedy musiałam się ubierać w suknię ślubną. Byłam zła, zła na wszystko, miałam dość, nic mi nie pasowało, chciałabym najlepiej wszystko zrobić sama, do tego było bardzo gorąco... Na całe szczęście tą złość trzymałam w sobie, na zewnątrz się uśmiechałam.
* Radość - pojawiła się wtedy, kiedy do pokoju wszedł mój ówczesny Narzeczony i zobaczył mnie w całej okazałości, widziałam ogromny uśmiech na jego twarzy, nie mówił wiele, ciągle powtarzał: "jaką piękną wybrałaś!", to mi wystarczyło, aby czuć ogromną radość i szczęście.
* Wzruszenie - dopadło mnie podczas błogosławieństwa, ale to chyba normalne. 
* Stres - zaczął się w czasie drogi do Kościoła oraz w momencie, kiedy pod Kościołem czekaliśmy na naszą Mszę, byliśmy dobre 20 minut przed czasem, czego nie polecam, bo stres potęguje..
* Opanowanie - W momencie, kiedy zaczęła się Msza, nerwy odpuściły, czułam radość, ale też czułam się dziwnie, bo przecież nigdy nie byłam w takiej sytuacji. :)
* Śmiech - radość i śmiech towarzyszyły mi podczas kazania oraz przysięgi. Kazanie było piękne, specjalnie dla nas, a nie wyklepane takie samo, jak dla wszystkich, były w kazaniu też takie momenty, że można było się szeroko uśmiechnąć. Podczas przysięgi chyba dużego stresu nie czułam, kilka razy nawet się zaśmiałam, mąż też. Ogólnie każdy mówił, że nasza Msza była taka 'na luzie', byliśmy uśmiechnięci, bez spiny. 
* Wzruszenie po raz drugi - pojawiło się w momencie, kiedy tuż po Komunii mój tata podszedł pod ołtarz i przeczytał wiersz, który dla nas napisał. Miałam łzy w oczach, kiedy zobaczyłam, jak rozemocjonowany jest mój tata, który jest na co dzień dość twardym człowiekiem. Nigdy nie widzę u niego łez, a tu się pojawiły, coś wspaniałego, nigdy nie zapomnę tego ciepła i radości w sercu.
* Zanik pamięci - dosłownie! Próbowałam sobie nie raz przypomnieć, co mówiłam i jak się czułam w drodze z Kościoła na salę weselną... no i dalej nie wiem, chyba nigdy sobie tego nie przypomnę..
* Wzruszenie po raz trzeci - pamiętam, jak podczas pierwszego dania, mówiłam do męża, że chcę płakać, chcę płakać ze szczęścia! Ale nie rozpłakałam się, zatrzymałam w oku kilka łez. Kolejne łezki pojawiły się podczas pierwszego tańca, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy, a ja mężowi cichutko nuciłam piosenkę, która została dla nas zaśpiewana.
* Szczęście! - tak się czułam podczas całego wesela, ciągle byłam uśmiechnięta, byłam po prostu szczęśliwa, bo jak inaczej miałam się czuć w jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu.
* Zmęczenie - to jest akurat nieuniknione.. Dosłowny nawał różnych emocji, stres dają się we znaki. Do tego byłam zmęczona tańcem, było gorąco, więc to też nie oddziaływało zbyt pozytywnie. Jakby tego było mało, przez przypadek wsadziłam palec w oko... okropnie mnie piekło, normalnie bałam się, że to już po mojej weselnej radości... Na szczęście było kilka osób obok mnie, ktoś mi dmuchał w oko, żeby uśmierzyć ból, ktoś inny mnie pocieszał czy przynosił wodę, więc przetrwałam, po jakiś 10 minutach ból minął. Był czas, że miałam wesela już dość, jednak koniec końców byłam szczęśliwa i gdybym tylko mogła, z chęcią bym ten dzień powtórzyła, ale już na spokojniej, bez niepotrzebnych nerw. Jednak są one nieuniknione, to normalne, to jedyny taki dzień w życiu.

_______________________________________________________________________________


A Wam jakie emocje towarzyszyły w tym pięknym dniu? Może podobne do moich?
Jeśli ten dzień jest przed Wami, to jakich emocji się obawiacie?
Ja myślałam, że na przysiędze będę płakać i tego się trochę obawiałam, na szczęście nie płakałam, a momentami się śmiałam. :)



                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM | ALLEGRO



Viewing all 139 articles
Browse latest View live